Przejdź do głównej zawartości

Senegal inny niż myślisz

Jak na pierwszy raz w Afryce lepiej nie mogłam trafić. Nie zaczęłam od turystycznego Maroka czy Mauritiusu, a jednego z najżyczliwszych krajów - Senegalu. Moim głównym celem pobytu tam była praca, dlatego stolicę Senegalu poznałam od kuchni, a dopiero w weekend zamieniłam się w turystkę. Co zatem kryje w sobie Senegal, którego turyści nie poznają?



Na przedmieściach Dakaru

Kiedy przejeżdżałam przez centrum Dakaru pomyślałam sobie: "No, no europejsko". Piękne meczety, jedna duża bazylika, ogromny pomnik Afrykańskiego Renesansu wybudowany na wzniesieniu, który jest widoczny nawet z kilkunastu kilometrów, stylowy dworzec kolejowy. A im dalej od centrum, asfaltowi na drogach miejsca ustępuje piasek. Co drugi dom nie posiada porządnego zadaszenia, kózki przechadzają się po piasku, a obok dzieci grają w piłkę. Ludzie trzymają kury w klatkach na balkonach.


W drodze do przedmieść Dakaru w kierunku Pikine


Transport publiczny - akurat najtańszy z możliwych. Są do wyboru jeszcze autobusy z klimatyzacją, autokary i taksówki. Żółte nie mają taksometrów, a cenę trzeba uzgadniać wcześniej z kierowcą

W końcu docieram do celu mojej podróży - ośrodka zdrowia prowadzonego przez siostry Urszulanki z pomocą Polskiej Misji Medycznej, w której pracuję. Tutaj rozpoczyna się prawdziwy Senegal. Tu zaczynają się kolejki kobiet z niedożywionymi dziećmi, które czekają na konsultację medyczną. W Senegalu około 2,5 miliona dzieci jest niedożywionych, a 66% ma anemię. Czasem bierze się to z braku edukacji, niekiedy to brak pieniędzy albo problemy medyczne. Pomimo upałów, matki czekają spokojnie na swoją kolej. 


W ośrodku zdrowia znajduje się również miejsce dla osób chorych na AIDS. Nagminne jest piętnowanie przez społeczność lokalną osób zarażonych wirusem HIV, które nie mają do kogo zwrócić się o pomoc. Publiczna opieka medyczna w większości krajów afrykańskich jest płatna, dlatego mieszkańcy idą do szpitala w ostateczności albo wtedy, gdy ich na to stać. 

Jacy są Senegalczycy?

Pierwsze wrażenia w kontaktach międzyludzkich z Senegalczykami były bardzo pozytywne. Ich optymistyczne nastawienie i uśmiech jest w stanie z marszu poprawić humor. To naród bardzo życzliwy i pomocny, na wszystko mają czas - słowo "deadline" dla nich nie istnieje. Jednak mają duży kompleks niższości - kobiety wybielają skórę różnymi chemicznymi preparatami, żeby upodobnić się do swoich koleżanek, Europejek. Mężczyźni podrywają niekiedy "białe kobiety", bo jest to dla nich w pewnym sensie nobilitacja, choć to oczywiście nie jest reguła.

Wielu młodych mężczyzn biega i ćwiczy na plażach, a przy panującej tam temperaturze i duchocie to nie lada wyczyn. 




CZĘŚĆ TURYSTYCZNA

Île de Gorée, czyli wyspa z przeszłością


 
Kto by pomyślał, że tak malownicza i turystyczna wysepka leżąca 25 minut statkiem od Dakaru ma za sobą historię pełną ciemnych barw. Od XV wieku ta kolonia francuska była punktem handlu niewolnikami - stamtąd wysyłano ludzi statkiem do Ameryki. Przez ponad 300 lat miejscowi nie potrafili się wyswobodzić z sideł konkwistadorów. Do 1888 roku - wtedy handel ludźmi przestał mieć kluczowe znaczenie, zajęto się uprawą między innymi orzeszków ziemnych. Mimo wszystko postanowiono nie odcinać się od przeszłości wyspy i zrobiono z tego dobrze prosperujący biznes turystyczny. Dziś blisko wybrzeża stoi pomnik pary Afrykańczyków wyswobodzonych z kajdan. 


Obecnie na Gorée mieszka około 1800 mieszkańców prowadzących spokojny tryb życia. Lokalsi i marszandzi żyją na wiecznym spóźnieniu. Ani razu nie zdarzyło mi się, że kiedy przyszłam w dane miejsce punktualnie to było już otwarte. Tyczy się to na przykład muzeum, przypływania i odpływania statkiem. 



W oddali widać port w Dakarze

 
 Wyspa jest na tyle mała, że można obejść ją w pół godzinki, ale proponuję pogubić się troszkę w kolorowych, kamiennych uliczkach, pełnych kwiatów i drzew. W najwyższym punkcie wyspy postawiono nowoczesny pomnik, a drogę do punktu widokowego umilą sprzedawcy rękodzieł - niezwykle pięknego zresztą. Muszę przyznać, że Senegalczycy to prawdziwi artyści, którzy tworzą  designerską sztukę. Charakterystycznym elementem niedzielnego południa jest msza święta, po której zakończeniu ksiądz wychodzi ostatni i wita się z wszystkimi uczestnikami nabożeństwa na podwórku przyległym do kościoła. 



Niedaleko kościoła znajduje się Dom Niewolników (La Maison des Esclaves), w którym przetrzymywano ciemnoskórych. Mówi się, że przez wyspę "przewinęło się" 26 000 niewolników, choć założyciel muzeum, Boubacar Joseph Ndiaye twierdzi, że dom dla niewolników był skonstruowany tak, aby pomieścić znacznie większą liczbę ludzi. I w ten sposób szacuje, że przez "drzwi bez powrotu" (voyage sans retour) mogło przejść około 15 milionów uciśnionych.



Kilka tipów podróżniczych:

Walutą w Senegalu jest Frank CFA (XOF), przeliczając 1 PLN to ok. 154,5 CFA.
- Z uwagi na to, że Gorée jest niesłychanie turystyczną wyspą, w dodatku kolonią francuską bez problemu dogadasz się z lokalsami po angielsku i francusku.
- Musisz przygotować się, że jako turysta będziesz osaczony przez lokalnych sprzedawców. Jeśli rzeczywiście nie jesteś zainteresowany, nie przyglądaj im się, nie utrzymuj kontaktu wzrokowego. 
- Targuj się. Ceny, jakie narzucają sobie sprzedawcy potrafią być naprawdę kosmiczne, ale można i trzeba negocjować kwoty. Przykładowo, za regionalny naszyjnik Pani Senegalka zażyczyła sobie 5 000 CFA, po chwili targów, ostatecznie zapłaciłam 1500 CFA (Franki senegalskie)
- Prom z Dakaru na wyspę kosztuje dla cudzoziemców (dla miejscowych ceny są niższe) ok. 5000 F CFA. Tu sprawdzisz godziny.
- Dom Niewolników - wejdziesz za 500 CFA, za dodatkową opłatą możesz wejść z przewodnikiem
- Za wejście na wyspę musisz zapłacić około 1000 CFA (tzw. taxe communale), chyba, że jesteś z przewodnikiem.

- Będąc w Dakarze można wziąć taksówkę, ale trzeba wcześniej konkretnie umawiać się na cenę, za jaką kierowca przewiezie Was do celu. Trzeba pamiętać też o tym, że Senegal to muzułmański kraj, gdzie wielu mężczyzn przerywa swoje prace i idzie na modlitwę - tak po prostu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

TOP 3: krakowskie second handy

Królowa Shoppingu - bez dwóch zdań mogę tak o niej powiedzieć. To co nosi na sobie jest zawsze szykowne, jakościowe i w przystępnej cenie. Gabrysia, z którą znam się od 2 lat jest prawdziwym, modowym zapaleńcem. Najczęściej zdarza się jej miksować różne style. Teraz królują u niej lata 70-90. Czasem zaprzątałam sobie głowę myślą, skąd ona wynajduje takie ekstra ubrania? Po czym okazywało się, że są one po prostu z secondhandu. Jedna z 3 Vintage Dolls w rozmowie ze mną opowiada o topowych lumpeksach w Krakowie oraz o tym, jak kupować w sklepach drugiego sortu. 

5 rzeczy, których nie wiecie o Kanadyjczykach

Mój „american dream” spełnił się w dniu, kiedy zdecydowałam się na krótki wyjazd za ocean. Przeżyłam 10-godzinny lot i wielkiego jet laga*, po to by móc po raz kolejny przekonać się, że nic nie wykształci Ci światopoglądu jak książki i podróże. Dlatego, schodzę na ziemię, jak zwykle pełna spostrzeżeń o innej kulturze i  narodzie, o którym w rzeczywistości bardzo mało wiemy. Oto 5 rzeczy, których nie wiecie o Kanadyjczykach/Kanadzie.

Ciasny, ale własny

Poszukiwanie mieszkania jest zmorą każdego przyszłego studenta. Może trafić Ci się super okazja, ale równie dobrze mogą to być pieniądze wyrzucone w błoto. Jeśli nie jesteś z Krakowa, a nieustanne szukanie wymarzonego mieszkania spędza Ci sen z powiek… jest rozwiązanie! Kilka rad doprowadzi Cię do lokum, z którego będziesz w 100% zadowolony. 1. Mieszkanie w bloku czy kamienicy, a może akademik? 

4 rzeczy, na które nie zwróciłeś uwagi będąc w Krakowie

Wawel, Rynek Główny, Grodzka i Floriańska to krakowskie 'must see' masowo odwiedzane przez turystów z Polski i zagranicy. Jednak, mało kto zagłębia się w zaułki i próbuje odkryć tę niekomercyjną stronę Krakowa, który skrywa w sobie wiele tajemniczych miejsc. Oto cztery pozycje, na które nie zwróciłeś uwagi.