Każda mała dziewczynka, kiedy dorośnie, chce zostać księżniczką
albo baletnicą. Ja również zaliczałam się do tej grupy strojniś i
chociaż mama ubierała mnie na przedszkolny bal przebierańców w klauna, nie
opuściłam swoich marzeń o byciu prima baleriną. Życie potoczyło się jednak
nieco inaczej i teraz pozostaje mi już tylko oglądać te gibkie i lekkie jak
piórko damy, które robią ze swoim ciałem cuda. Dlatego korzystając z okazji
wybrałam się na Jezioro Łabędzie w
Teatrze Bolszoj… do kina!
Zapewne wszyscy przynajmniej raz w życiu usłyszeli o Piotrze Czajkowskim i jego kompozycjach. A jeśli nie, to właśnie on jest kompozytorem Dziadka do orzechów czy Jeziora Łabędziego. Odpowiedzialnymi za choreografię wersji pierwotnej baletu byli Lew Iwanow oraz Marius Petipa, a prapremiera odbyła się w 1877 roku. Tradycja baletu trwa w najlepsze, ale taneczne sztuki można oglądać już nie tylko w teatrze.
Można by pomyśleć jak to? Balet w kinie? A jednak. Teatr jest
miejscem, gdzie aktor spotyka się z widzem na żywo, a interakcja z publicznością
jest oczywista. Zupełnie innym rodzajem grania
jest to w wirtualnym teatrze – kinie. Tam wszystko jest podane jak na tacy, operuje
się różnymi planami, stąd widać dokładnie wszystkie emocje grających. Biorąc pod
uwagę moją posuniętą krótkowzroczność wcale nie przeszkadza mi oglądanie baletu
w wersji kinowej. W filmowym Jeziorze
Łabędzim doskonale było widać radość, smutek, strach, a nawet pot i głęboki
oddech towarzyszący tancerzom po skończonej sekwencji.
Swietłana Zacharowa – prima balerina grająca Odyllę oraz Odette skakała niczym niewinna sarna na palcach i kręciła piruety, jakby nie posiadała zmysłu równowagi, a jej towarzyszem był Denis Rodkin, który także nie odstawał talentem od swojej partnerki. Nie zabrakło oczywiście fouttee – słynnych 32 piruetów, które Zacharowa wykonywała jeden po drugim, w swojej sukni zwanej tutu. Oczywiście to tylko dwoje głównych bohaterów spośród ponad setki wyśmienicie tańczących i grających odtwórców. Całość arcydzieła zamknęła orkiestra pod batutą Pawła Sorokina. Nim się obejrzałam dwuipółgodzinny balet skończył się owacjami na stojąco. Oprócz świetnego tańca i synchronicznych partii zbiorowych, tancerze zafundowali kinomanom niezłe show.
Komentarze
Prześlij komentarz