Moja historia z książką Głód rozpoczyna się od paryskiego
Primarku, do którego wybrałam się z kuzynką na zakupy. Jakież było moje
zdziwienie, kiedy ona za każdym razem sprawdzała kraj pochodzenia danej bluzki,
która lądowała w koszyku. Przecież wszystko jest „made in China”! Na moje
pytanie, dlaczego prześwietla każdą rzecz odpowiedziała:
- Ciuchów z Bangladeszu nie kupuję, bo tam jest największy
głód, najbardziej wykorzystują ludzi, którzy pracują za nędzne dolary.
- Skąd wiesz, że akurat Bangladesz?
- Czytam teraz taką książkę Martina Caparrosa Głód
Ot moja historia. Jednak nie trzeba mieć IQ Einsteina, żeby
stwierdzić, że głód jest problemem, który obserwujemy od bardzo dawna. Dotyka 800
milionów ludzi, głównie krajów afrykańskich oraz Azji, ale za to Europa, nie
mówiąc o Ameryce Północnej ma się dobrze. Paradoksalnie odpowiedzialnymi,
oczywiście po części, za głód jesteśmy my, ludzie żyjący w dostatku. Produkuje
się więcej jedzenia niż to potrzebne, a niezjedzona reszta ląduje zazwyczaj w
koszu.
Dla pocieszenia dodam, że nie jesteśmy jedynymi sprawcami tej
sytuacji. Rządy lokalne również niewiele robią w tej sprawie. Dajmy na to, rolnicy z Nigeru
uprawiają proso (typowe zboże do kultywacji dla krajów afrykańskich), ale mają także
złoża uranu. Metal ten, oczywiście jest wydobywany nie przez obywateli Nigeru,
lecz przez chińskie oraz francuskie korporacje. Te i wiele innych tematów
zostało poruszonych podczas spotkania z autorem Głodu Martinem Caparrosem w Starym Teatrze.
W ponad siedmiosetstronicowej księdze twórca rozprawia nad
globalną kwestią, o której w Polsce mamy mało do powiedzenia. Myślisz, mnie
to nie dotyczy, to nie jest mój problem. Dawno poznane porzekadło: Zacznij zmieniać świat od siebie zaczyna
nabierać sensu, kiedy ktoś budzi w Tobie świadomość istniejącego problemu, używając do
tego książki i zapraszając na spotkania. W swoim bestsellerze, Caparros dotyka najbardziej
intymnych sfer życia - na przykład rozmowa z matką, której właśnie umarło
dziecko. Sięgając po książkę, do której Cię odsyłam, dowiesz się więcej na ten temat.
Spotkanie z pisarzem było też pewnego rodzaju odwołaniem do spektaklu w reżyserii Anety Groszyńskiej pod tytułem Głód bazującego na reportażu argentyńskiego beletrysty. Ludzie tłumnie przybyli do Starego Teatru, aby porozmawiać o przeżyciach Caparrosa oraz zadać sobie pytanie, co możemy zrobić, aby zminimalizować głód na świecie? Bardzo zafrapowała mnie normalność Caparrosa (autentyczność to jedna z najważniejszych cech dziennikarza), który wszedł na salę razem z gośćmi, bez żadnych fajerwerków i oczekiwania, że ludzie będą okazywać mu celebrycki pokłon. Za to ukłon należy się Staremu Teatrowi za organizację spotkania z mistrzem.
Jeśli ktoś nie ma jeszcze noworocznego postanowienia to zachęcam zastanowić się nad tym, jak można zminimalizować klęskę głodu i działać!
Komentarze
Prześlij komentarz